środa, 27 lutego 2013


Ciastko z Sową
La Galleta con Lechuza


Rok temu przyfrunęła do mnie w czerwonej kopercie
Czasowa Sowa.
Przyniosła mi Drżenie rąk, Łzy i Uśmiech...
_____________________________

Hace un año, a mi casa llegó escóndita en un sobre rojo
La Lechuza del Tiempo.
Me trajo: el temblor de las manos, las lágrimas y una sonrisa...



Chciałabym,żeby Osoba, która ją wypuściła z Polski wiedziała, że zawsze mam dla Niej:
Wiarę, Nadzieję i Miłość...
_____________________________

Me gustaría que la Persona que la había soltado de Polonia supiera que siempre tengo para Ella:
la Fe, la Esperanza y el Amor...



I Szalonego Buziaczka:
_____________________________

Y un Bestito Loco:

=*

_____________________________

Ingrediencje:

Dużo Wiary
Dużo Nadziei
Dużo Miłości

Czary:

Zmieszać delikatnie wszystkie 3 razem - to mój dzisiejszy przepis na uśmiech.

_____________________________

Ingredientes:

Mucha Fe
Mucha Esperanza
Mucho Amor

Magia:

Mezclarlos todos 3 con delicadeza – esa es mi receta de cómo preparar una sonrisa.

:)

poniedziałek, 25 lutego 2013


Wyrwałam serce z pomarañczy i wsadziłam je do muffina :)
He arrancado el corazón de una naranja y lo he metido en una magdalena :)




Kiedyś, kiedy jeszcze morfologia goniła mnie w celu odwirowania mi mózgu (zeszły tydzień), zrozpaczona wyrżnęłam bezlitośnie serce z pomarañczki... i wsadziłam je do czekoladowej Muffinki.

Hace un tiempo, cuando la morfología todavía me estaba persiguiendo con el fin de centrifugarme el cerebro (la semana pasada), desesperada por total, arranqué el corazón de una naranjita...y la metí en una Magdalena de chocolate.





Tamte Muffiny pachniały fajnie.
...

Aquellas Magdalenas olían bien.
...


A morfologię zdałam z dobrą oceną :).

Y en la morfología he sacado una buena nota :).

________________________

Ingrediencje:

1 jogurt czekoladowy (100g - 125g)
łyżka wody z aromatem z kwiatu pomarańczy
pół średniej pomarańczy
50g masła (roztopić)
75g mąki ryżowej(może być pszenna)
75g mąki pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
60g cukru trzcinowego (można więcej, jeśli ktoś lubi słodsze)
1 łyżeczka kawy zbożowej
1/2 łyżeczki kakao
2 jajka
szczypta soli

Czary:

Pomarańczę obrać, powycinać błonki, pokroić na małe cząsteczki.
Jogurt wymieszać z roztopionym i przestudzonym masłem. Dodać roztrzepane jajka i wymieszać i pomarańczę.
Obie mąki przesiać, wymieszać z sodą, cukrem, solą. Następnie dodać do mokrych składników. Wymieszać delikatnie do połączenia się składników i uzyskania gładkiej masy.
Ciasto nakładać do foremek wyłożonych papilotkami (3/4).
Piec w temperaturze 170ºC przez ok. 25 minut.


niedziela, 24 lutego 2013


Śliwkowe kolory
Los colores de ciruela


Słoñ w skŁadzie porcelany?
Może lepiej nie
...
_______________

¿Un elefante en un almacén de porcelana?
Igual no es una idea del todo buena
...




Słoń w składzie guzików?
Czemu nie :)?
_______________

¿Un elefante en un almacén de botones?
¿Por qué no :)?



Dzisiaj wielki dzień! Robię obiad na 5 osób (pierwszy raz w życiu). I chłopskie jadło (pierwszy raz w życiu).
Cóż za odpowiedzialność! Od moich wyczynów kulinarnych zależy dobre imię polskiej kuchni!
_______________

¡Hoy es un gran día para mí! Estoy preparando la comida para 5 personas (la primera vez en mi vida). Y la Comida del Leñador (la primera vez en mi vida).
¡Qué responsabilidad! ¡De mis creaciones culinarias depende el buen nombre de la cocina polaca!

Miłej niedzieli!
_______________

¡Que tengáis un domigo agradable!

______________________________

Przepis dodam po walce z kartoflami :)
_______________

Voy a agregar la receta después de mi lucha con las patatas :)


Obiecana Aktualizacja:

Podaję przepis (który tak naprawdę jest modyfikacją mojego przepisu na jabłkowe pierniczki. To była cudowna niedziela :), popłakałam się ze śmiechu na widok moich hiszpańskich przyjaciół, wyciągających ciastka z talerza i robiących im zdjęcia, wymyślając przy tym na "biegu" śmieszne historyjki.
_______________

La actualización prometida:

Os adjunto a receta (la que en realidad es una modificación de mi receta de los pierniczki de manzana). Este domingo ha sido genial :), he llorado de risa viendo a mis amigos españoles sacando las galletas del plato y haciéndoles fotos, inventando al mismo tiempo unos cuentos divertidos.


Ingrediencje:
(na 1,5 blachy)

2 łyżki miodu
2 i 1/2 łyżek miękkiego masła
1/4 szklanki brązowego cukru
1/2 jajka lub 1 malutkie
1 i 1/8 szklanki mąki pszennej
1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki mielonego imbiru
1 łyżeczka cynamonu
2 duże torebki śliwkowej herbaty (typu grzaniec)

Czary:

Wszystkie składniki wymieszać i zagnieść ciasto. Rozwałkować, delikatnie podsypując mąką (podsypałam sporo, by się ciasto nie kleiło), na grubość około 3 mm, wycinać pierniczki.
Piec 10 minut w 180 stopniach.

sobota, 23 lutego 2013

Wolność ma zapach marchewkowo-dyniowych bułek
Mi Libertad huele a bollos de zanahoria y calabaza
:)



Wczorajsza noc pachniała dyniowo-marchewkowymi bułeczkami :).
A dzisiejszy (poranek pierwszy na wolności), smakował jak te właśnie bułeczki z marmoladą brzoskwiniową, białym serkiem i pistacjami :)!
I był to fajny smak.
O, tak!

(A aromat ziół prowansalskich z bułki + marmolada brzoskwiniowa, wierzcie mi lub nie - rewelacja!)

A jak się komuś coś nie podoba, to niech to zmieni. Ja odwróciłam talerz do góry dnem, bo mi się nie podobał i od razu poczułam się lepiej :).

A teraz do krzątaniny!
Uwielbiam sobotę!

(Zmodyfikowałam przepis zaczerpnięty od Matki Wariatki :)).

A propozycję podania bułek zgłaszam do akcji:

Zachęcamy niejadki do jedzenia!

(Zmodyfikowałam przepis zaczerpnięty od Matki Wariatki :)).
___________________________

La noche de ayer olía a los bollos de calabaza con zanahoria :).
Y la mañana de hoy (la primera pasada en libertad) ha sabido a estos bollos acompañada por la mermelada de melocotón con el queso blanco y los pistachos.
Y ese sabor ha sido intersante.
¡A que sí!

(Y el aroma de las hierbas provenzales de un bollo más la marmolada de melocotón, queráis creerme o no – ¡una delicia!)

Y si a alguien no le gusta algo, que lo cambie. Yo le había dado una vuelta al plato, porque no me gustaba y me sentí mucho mejor :).

¡Y ahora al trajín!
¡El sábado me encanta!

(He modificado la receta tomada de Matka Wariatka

___________________________

Ingrediencje:
(8 bułeczek)

225g mąki pszennej chlebowej
25 g płatków owsianych
ok 60-65g startej dyni + marchewki
3,5g suchych drożdży
150ml ciepłej wody
ok. ½ łyżeczki ziół prowansalskich
ok. ½ łyżeczki mielonego kminku
½ łyżeczki soli
½ łyżki oleju rzepakowego

Czary:


Wodę mieszamy z drożdżami, 180g mąki i solą wyrabiamy przez kilka minut. Dodajemy płatki owsiane, olej i dalej wyrabiamy.
Dorzucamy starte na małych i dużych oczkach dynię i marchewkę oraz resztę mąki i wyrabiamy aż ciasto przestanie być klejące (powinno wyjść gładkie i elastyczne).
Formujemy kulę, przykrywamy ściereczką i odkładamy w ciepłe miejsce na godzinę. Ciasto powinno zwiększyć swoją objętość.
Po godzinie ciasto krótko wyrabiamy, dzielimy na 8 małych kawałków, formujemy bułeczki, które układamy na blachę oprószoną mąką.
Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na pół godziny w ciepłe miejsce.
Bułeczki pieczemy ok. 15 minut w 200 stopniach (do uzyskania złotego koloru).
Po upieczeniu studzimy na kratce.


piątek, 22 lutego 2013

Marmolada "wyfajntazjowana" z gruszek
Mermelada "fantasmeada" de peras



Czymże jest fantazja?
Myślą, marzeniem, kaprysem, czy może jeszcze czymś innym?

I co się z taką fantazją robi? Analizuje, realizuje, chowa, zapomina?

Bo marzenia, to jasne, są po to,żeby do nich dążyć i realizować.
A fantazja?

Czasem myślę, że wolałabym, żeby sobie została tam, gdzie jest. Bo przecież w chwili jej zrealizowania, po prostu umiera. Przestaje nią być obdarta ze swojej natury. Czasem jest to śmieć piękna, czasem brutalna i smutna.
Bo przecież nigdy nie jest tak, jak sobie coś wyobrażaliśmy:
raz jest piękniej, a raz ... lepiej nie mówić.
Mimo to, często mnie kusi żeby zmaterializować taką fantazję.
Ale jak zrobić to bezpiecznie? Tak, żeby się nie rozczarować?
No właśnie...
chyba nie ma złotego środka, trzeba zaryzykować.
Ja się odważyłam :).

Moja dzisiejsza fantazja przybrała postać marmolady. Schwytałam ją do słoiczka od Chińczyka i potrzymam ją tam trochę, żeby się nią nacieszyć na różne sposoby :).

Zastanawiałam się też nad tym skąd fantazje pochodzą? Jesteśmy świadomi ich źródła?
Akurat dzisiaj mam odpowiedź na pytanie dotyczące pochodzenia mojego gruszkowego wynalazku. Pomysł wszedł mi do głowy podczas spaceru po
Krainie Ciastka z Marzeń Asiejki :).
Dziękuję!
___________________

Ingrediencje:

1/4 jabłka
4 miękkie gruszki
1 łyżka budyniu malinowego
2 łyżki soku z cytryny
szczypta mielonych goździków

Czary:


Gruszki i jabłko pokroić na maleńkie kawałeczki. Wrzucić do garnka, rozgotować. Zmiksować w blenderze. Postawić ponownie na ogniu, wsypać ostrożnie łyżkę malinowego budyniu, mieszać energicznie uważając, żeby nie było grudek i żeby się nie przypaliło. Kiedy marmolada zgęstnieje, zestawić z ognia i dodać sok z cytryny i szczyptę , wymieszać do połączenia składników. Jeszcze ciepłe przełożyć do gorącego słoiczka i zakręcić. Postawić do góry dnem.
Na wszelki wypadek wsadzić do lodówki :D

___________________

Jak się robi marmoladę? Chyba nie tak, jak ja to zrobiłam, ale to nie ma znaczenia, nazwijmy ją więc fantazją :).
Bo
...
Mieć fantazję nie znaczy coś sobie wymyślać.
To znaczy tworzyć coś z tego, co istnieje.
(Tomasz Mann)

wtorek, 19 lutego 2013

Szary dzień w kolorowym więzieniu
Un día gris en una prisión de colores



Bujam się sieroco nad morfologią:
W przód i w tył, i w przód i w tył.

Zerkam spod zamykających się powiek, próbując zrozumieć i zapamiętać tajemną wiedzę o produkcji słów.

Na dźwięk mojego imienia wywołanego spontanicznie zza drzwi podskakuję z krzykiem przerażenia, wyrwana z nerwowego powtarzania morfologicznych tantr.

dOBRZE, że chociaż jest czekolada.
Z nią moje więzienie wydaje się być "kolorowaciejsze".

W piątek wyjdę na wolność.

sobota, 16 lutego 2013

Słoneczno-czekoladowa owsianka
Crema de avena y de Sol con Chocolate :)



A ja myślami jestem już na wakacjach. . .
Najlepiej gdzieś w pomarańczowej Andaluzji, chociaż tym roku chyba nie będzie mi to dane :(.

O Morfologio!
_________________________


Ingrediencje:


(na małą porcję)
2 łyżki płatków owsianych
1/4 szklanki mleka (ja użyłam roślinnego niskokalorycznego z migdałów)
1 łyżeczka wody z kwiatu pomarańczy
1 łyżeczka soku z cytryny
1 mała łyżeczka skórki z cytryny
szczypta cynamonu
czekoladowy jogurt sojowy (100g)
pół małej pomarańczy

Czary:

Płatki zalać mlekiem, aromatem z kwiatu pomarańczy, sokiem z cytryny wrzucić skórkę cytrynową, i zagotować (uważać, bo szybko się przypala, w razie potrzeby dodać trochę mleka). Kiedy uzyskamy płatkową masę, zdejmujemy z ognia, studzimy. Pół kubka jogurtu nakładamy do szklaneczki (u mnie mini słoiczki z jogurtu), kolejna warstwa to połowa owsianki, znowu jogurt, owsianka a na górę drobno pokrojone cząstki z pomarańczy.






piątek, 15 lutego 2013

Orzechowo-miodowo-serowe kąski
Tapitas de nueces, queso y miel



Co robię?
Przygotowuję się psychicznie do analizy artykułu, który ma mi pomóc (?!) zdać egzamin z morfologii.*
(*patrz: obijam się chyba).
Odpoczęłam sobie trochę wczoraj, chociaż miałam zajęcia, nowy przedmiot:
LOGIKA – już się jej boję, ale ktoś mi powiedział, że sobie z nią poradzę, bo nie mam innego wyjścia.
W ramach przygotowań do morfologii, przedstawiam coś, czym można posilić móżdżek. Właściwie, to jest taka propozycja 100 w 1 :). Można z tym zrobić wszystko. Połączenie kilku składników, którym zaskoczycie niejedną osobę z okazji....hm, no powiedzmy z wielu okazji :).
To właśnie lubię: banalne, kilku składnikowe kuchenne twory, które sprawiają, że przy pierwszym kęsie człowiekowi otwierają się oczy ze zdziwienia.
Miłego weekendu wszystkim :).
______________________________

Ingrediencje:
(nie podaję ilości, bo to już każdy z Was sobie sam według uznania :))

małe kwadratowe sucharki pełnoziarniste
orzechy włoskie
żurawina
ser kozi lub pleśniowy
miód płynny
miętowo-miodowa herbata lub po prostu mięta (ja dodałam Mint & Honey od Teekanne)

Czary:

Ser koję na cienkie plasterki wielkości sucharków, lub troszkę mniejsze, lub i większe (do wyboru do koloru). Wybieram połówki orzechów (oczywiście już bez skorupek :D). Jeżeli owoce żurawiny są duże, to kroję je na połówki. Miód mieszam z kilkoma szczyptami herbaty miętowej, lub mięty. Kładę po kawałku sera na sucharki, na to orzeszek, obok żurawinka, polewam odrobiną miodu z miętą. I do buzi! Mniam :)!

czwartek, 14 lutego 2013

Zimowe Muffiny z kisielem żurawinowym


Ostatnio pogoda nas nie rozpieszczała.
Mało tego, wydaje mi się, że chciała nas wszystkich ciągle robić w konia.
Najpierw uśmiechała się do nas słonecznie, kusząc wonią wiosny, po czym pluła nam szyderczo deszczo-śniegiem w twarz!

Ale dzisiaj było inaczej. Nawet stokrotki wypatrzyłam, na wszelki wypadek podeszłam bliżej, żeby upewnić się, że nie mam halucynacji (po tak długim okresie intensywnej nauki wszystko jest możliwe, co więcej, czasem naprawdę je z tego powodu miewam ;D).
No, ale wracając do DZISIAJ: Wyszłam z domu jako prawie wolny człowiek...
(Chociaż egzaminy oficjalnie się skończyły, a już JUTRo, po jednodniowych wakacjach zaczynam zajęcia :[, to za tydzień w piątek czeka nas wszystkich taki jeden egzaminik na deser...
Udało nam się zmienić jego datę z wcześniej na teraz. Mowa o … MORFOLOGII!).
Tak, kochani. Za tydzień w piątek, my dzieci wojny (to znaczy chciałam napisać studenci), staniemy twarzą w twarz z najtrudniejszym przedmiotem, jaki mogłam sobie wyobrazić.
Egzaminek potrwa jedyne 5h :). (Nie, nie pomyliłam cyferek).
Ktoś mógłby zapytać, czy to żart, czy profesor, który wymyślił sobie coś takiego jest sadystą?
Co do tego, nie wiem... hehe, ale Marina, to na pewno cudowny profesor. Bo, choć wymaga wiele, jest prawdziwym specjalistą i wspaniałą osobą :). Jestem dumna z tego, że dostąpiłam zaszczytu obcowania z tą Kobietą :).

Tak więc, Moi Drodzy, w dzień moich najdłuższych wżyciu wakacji postanowiłam zrobić WSZYSTKO.
Mówią wszystko mam na myśli czynności, których nie byłam w stanie wykonać w ciągu ostatnich dwóch tygodni, przez ciągłe potyczki sesyjne.
Nie było to nic nadzwyczajnego, ale przyjemnie było móc w końcu zrobić z taką jakąś większą swobodą. Trochę przyjemności i trochę obowiązków (tak dla równowagi).

I tak, blada twarz (JA) z makijażem à la osiedlowy kloszard lub, jeśli ktoś woli: à la panda (patrz sińce pod oczami będące efektem wielodniowego braku snu), wyskoczyłam z łóżka wczeeeeśnie (za wcześnie!): wewnętrzny budzik napędzany stresem nie pozwolił mi na żadne odsypianie.

Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam (no, prawie pierwszą), było pożarcie żurawinowego MUFFINA , będącego wytworem z zeszłej nocy (no dobra, relaksowanie się rozpoczęłam już zaraz po powrocie z wczorajszej bitwy). Później zaczęłam obfotografowywanie tego, co pozostało :).

Przedstawiam Wam, przygotowane specjalnie na akcję u Domi: Zimowe Muffiny z kisielem Żurawinowym.
Najprzyjemniejszy punkt pracowitego dnia, który pozwolił mi wyciągnąć skądś wspomnienia z Pragi i zamknąć na chwilę oczy przy piosence Lennona.



Reszta nie była już tak interesująca i zostawiła mnie w dodatku bez sił.
Także ten, no :), SMACZNEGO!
_____________________

Ingrediencje:


63g naturalnego jogurtu
30 g masła (roztopić)
1 jajko
75g mąki ryżowej(lub pszennej)
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
ociupinka soli
40g cukru
2 torebki herbaty Winter Time (od Teekanne MOJA ULUBIONA)
1/2 torebki kisielu żurawinowego
kilka owoców suszonej żurawiny

Czary:

Kisiel przygotować zmniejszając ilość wody podanej na opakowaniu (żeby był gęstszy). Dodać pokrojone w kawałeczki owoce żurawiny. Odstawić.
Jogurt wymieszać z roztopionym i przestudzonym masłem. Dodać jajka i roztrzepać.
Mąkę przesiać, wymieszać z sodą, cukrem, solą i herbatą. Następnie dodać do mokrych składników. Wymieszać delikatnie do połączenia się składników i uzyskania gładkiej masy.
Ciasto nakładać do foremek wyłożonych papilotkami: ciasto, łyżeczka kisielu, ciasto.
Piec w temperaturze 170ºC przez 25 - 30 minut.

niedziela, 10 lutego 2013

Jabłkowo-cynamonowe pancakes bez jajek
Pancakes de manzana y canela sin huevos


Wczoraj w nocy, podczas nauki buszowałam troszkę po pewnym blogu. Okryłam na nim przepis na pancakes bez jajek, hmmm, zawahałam się, ale odpisałam.
Dzisiaj rano wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam prosto do kuchni, nie do jakiejś tam łazienki, tylko o kuchni! Zmieszałam szybko składniki, które jak się okazało zapadły mi w pamięć. Dodałam tylko mniej cukru pudru i dosypałam jabłkowej herbaty.
Zostawiłam ciasto i poszłam pod prysznic,żeby mnie nie kusiło smażyć naleśników z ciasta, które sobie nie poleżakowało spokojnie :).
To moje pierwsze pancakes :). Wyszły malutkie, złociste i pulchniutkie z jabłkowym aromatem, mmm.
W sam raz na taki szary dzień jak dzisiaj! Od razu człowiekowi jakoś tak raźniej, jak mu wyjdzie coś nowego.
Ciekawe, czy nauka też mi dzisiaj tak będzie szła
(iść to pójdzie na pewno, ale coś mi się wydaje,że mam ogromną ochotę iść do lasu, a to chyba nie jest zbyt dobry kierunek).

Wcięłam z żurawinką odrobiną różano-malinowego sosiku.
Polecam!

A teraz, już już, szybciutko do nauki, bo czas ucieka.
Milej niedzieli!
__________________________

Ingrediencje:


1 szklanka (250 ml) zimnego mleka
ta sama szklanka mąki pszennej
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki cukru pudru (dodałam mniej)
2 łyżki roztopionego masła
szczypta soli
2 torebki herbaty jabłkowo-cynamonowej (u mnie Magic Apple od Tekkanne)

Czary:


Wszystkie składniki zmiksowałam i odstawiłam na pół godziny.
Nagrzać patelnię i smarować odrobiną oleju (ja użyłam w tym celu gumowego pędzelka). Nakładać łyżkami ciasto, rozprowadzać łyżką delikatnie malutkie placuszki, ale w miarę szybko, bo ciasto przywiera dość szybko. Kiedy pojawia się pęcherzyki przewrócić jednym szybkim ruchem. Smażyć na złoto.
Podawać z czym tylko chcecie :). Polecam miód (chociaż samej mi się dzisiaj upstrzyło coś innego).


środa, 6 lutego 2013

Zimowa owsianka z jogurtem
Crema de avena invernal con yogur


Od poniedziałku mój żołądek wydaje dźwięki niczym baaardzo niezadowolony kot.
(Uczę się do egzaminu)
Wszystko mi się wywróciło do góry nogami!
Do przedwczoraj żyłam przekonana, że 8 jest w poniedziałek, i że do wspomnianej batalii z językoznawstwem historycznym zostało mi dużo czasu.
Kiedy jednak zasiadłam do poniedziałkowego śniadania, zaczęłam się zastanawiać, jak to jest możliwe, że skoro jest 4, to 8 wypada za tydzień?!
Cholera jasna!
No, właśnie...
Moje wnętrzności wykonały kilka nagłych salt, po czym razem pobiegliśmy do pokoju się uczyć (mój żołądek i ja).

Od tamtej pory coś poburkuje sobie groźnie.
A ja? Nawet już nie wiem, czym TO mam karmić.
Moje podniebienie zamilkło, oddało głos bestii, która rozpanoszyła się trochę niżej.
Nie pomaga mi wcale.
Reaguje tylko na czekoladę...

Poddaję się.
Gotować mi się wyjątkowo nie chce...

A tej Osobie, która napisała mi dzisiaj te miłe słowa o moim blogu dedykuję coś, czego piec nie musi:*
Korzystając z okazji, dziękuję wszystkim tym, którzy mnie wspierają w moich kuchenno-internetowych poczynaniach, Wasze słowa wiele dla mnie znaczą :).

____________________________________

Ingrediencje:

3 łyżki płatków owsianych
1/3 szklanki napoju owsianego (może być sojowy albo mleko)
łyżeczka posiekanych kandyzowanych czereśni (lub żurawiny, jeśli nie macie czereśni)
1 torebka herbaty Winter Time od Teekanne* (moja ulubiona POLECAM!)
1 jogurt naturalny lub jogurt grecki

Czary:
Wymieszać płatki owsiane z suchą herbatą i posiekaną kandyzowaną czereśnią. Mieszankę zalać napojem owsianym i zagotować (uważać, żeby się nie przypaliło, w razie potrzeby dolać trochę napoju). Zdjąć z ognia. Lekko przestudzić. Układać warstwowo, na przemian z jogurtem: połowa płatków, połowa jogurtu, 2 połowa płatków, 2 połowa jogurtu.
Podałam przyzdobione płatkami migdałowymi i kandyzowanymi czereśniami.

*Kiedy po raz pierwszy spróbowałam tej herbatki, zakochałam się. Ma cudowny aromat, którego na próżno szukać w innych infuzjach tego typu. O ile inne herbaty, których używam pewnie da się jakoś zastąpić, tej z pewnością nie! Gorąco polecam osobom, które lubią oryginalne smaki, nie zawiedziecie się!
Tym bardziej, że już mam w planach coś pysznego z jej udziałem :).




piątek, 1 lutego 2013

Ha! Zamknęłam telepatię w słoiku!
¡Ja! ¡He encerrado la telepatía en un tarro!


Kiedyś chciałam zamknąć w słoiku czas, żeby mi nie uciekł. Sprytne, nie?
Ale w życiu bym nie pomyślała, że kiedyś zamknę w nim Telepatię!

- Wariatka! Przecież to są pierniki! - krzyknął ktoś podniesionym ze zdziwienia głosem, nie pozbawionym także nutki drwiny.
- Owszem, to SĄ pierniczki! Najprawdziwsze, polskie, pachnące. I co z tego? - odpowiadam. -Czy pierniczki nie mogą uosabiać telepatii?
- Nie! – odkrzyknął inny głos.
- A właśnie że tak! - upieram się.

A jak to możliwe?
Posłuchajcie...

Kiedy kilka dni temu narkotyzowałam się zapachem cynamonowo-jabłkowej herbatki, w mojej głowie pojawiały się najdziwniejsze myśli.
Czegóż innego mogły te myśli dotyczyć, jak nie swatania najdziwniejszych aromatów i smaków? I powiem Wam, że tym razem mój plan nie był pozbawiony sensu! Nie, tym razem nie znalazł się nikt, kto mógłby krzyknąć, że to mezalians! Że się nie zgadza, że to wbrew naturze czy jakiemuś innemu prawu.
Bo przecież jabłko i cynamon to taka piękna para!
Dobra, może ktoś by się mógł zapytać: Bożonarodzeniowe pierniki w lutym?!
A tak, a bo co? Toż to mają być zapomniane? Czy Wy sobie zdajecie sprawę z tego, co muszą przeżywać piernikowe puszki, albo słoiki, czekając cały rok, aż im zwrócimy to, co tak bardzo lubią ochraniać przed smutnym zaschnięciem?

Już? Wyobrażone? To świetnie! I przestańcie mi wreszcie przerywać, proszę!

Tak więc, zamknęłam się w kuchni, pozbierałam składniki i zaczęłam odmierzać, mieszać i wyrabiać... zespalając tym samym te wszystkie smaki i aromaty na wieczność.

Piernikowe ciasto i jego druga połówka: herbatka jabłkowo-cynamonowa i jej owocowy zapaszek. Im mocniej zaciskałam więzy między tymi dwojga, tym piękniej pachniało... Kibicowałam im od samego początku i udało się!
Z piekarnika wyszła najgorętsza młoda para tego miesiąca, a mieszkanie pachniało ich uczuciem, jeszcze kilka godzin po tym, jak spakowali się do wyjazdu.

- Gdzie w tym wszystkim telepatia?! Chciałaś nas oszukać! Zamydliłaś nam oczy, opowiadając bajki o piernikowych zalotach! - wrzasnął oskarżycielsko zniecierpliwiony głos!
Spokojnie, tylko spokojnie!

- Co do telepatii... - odpowiadam spokojnie. - Pozwólcie, że Wam wyjaśnię.

Jest taka jedna osoba, która zakochała się w moich pierniczkach bardziej, niż ktokolwiek inny. Kiedy je robię, zawsze myślę o niej.
Ta osoba ma na imię Cristina i jest moją bardzo dobrą koleżanką ze studiów.
Pomyślałam: hm, Cris by się ucieszyła, gdybym jej wręczyła taki piernikowy słoik...
Tylko jak ja to zrobię, przecież i ona i ja musimy się uczyć, a stąd do jej mieszkania jest spooory kawałek!
Kiedy usiadłam do odpisywania na wiadomości od polskich przyjaciół. Zapikała fejsbukowa strona. Któż by inny, jak nie Cris?
Zapytała, czy mogłaby przyjść po notatki mojego współlokatora.
HA! TU JĄ MAM! - Pomyślałam i zaprosiłam ją na pierogowy obiad :).
To ja zachodziłam w głowę, co tu zrobić, żeby zrealizować mój niecny plan! A ona sama wpakowała w moje sidła :).
Już nie mogę się doczekać jej miny na widok słoiczka z telepatią.

Tak!
Z Telepatią!
Koniec.
Kropka:
.
__________________________

Ingrediencje:

(na 1,5 – 2 blachy)

2 łyżki miodu
2 i 1/2 łyżek miękkiego masła
1/4 szklanki brązowego cukru
1/2 jajka lub 1 malutkie
1 i 1/8 szklanki mąki pszennej
1/2 łyżeczki sody
2 i 1/2 łyżeczki przyprawy do piernika (dałam więcej)
5 torebek herbaty Magic Apple Teekanne

Czary:

Wszystkie składniki wymieszać i zagnieść ciasto. Rozwałkować, delikatnie podsypując mąką (podsypałam sporo, by się ciasto nie kleiło), na grubość około 3 mm, wycinać pierniczki.
Piec 10 minut w 180 stopniach.